02-11-2019, 13:08
Ja już nawet się nie przejmuje, że nie mam bliskich znajomych i, przyjaciół. Pozostaje mi to tylko akceptować.
Jak człowiek jest w potrzebie, ma jakieś problemy, to wtedy musi sobie z tym radzić sam i nie ma nikogo, kto by, realnie pomógł. Niby są jacyś, ZNAJOMI, których się od lat zna, ale to tylko tyle. Każdy lub prawie każdy sam zostaje z problemami, z trudnościami.
Ja zawsze byłem sam z tym, co mnie gnębiło, męczyło. Nie miałem żadnego wsparcia nawet w ojcu i matce, mimo że oni żyli i jeszcze żyją.
Tak samo, jeżeli chodzi o osoby w dalszej rodzinie. Jak jest taki los, to trzeba się z tym godzić.
Jak człowiek jest w potrzebie, ma jakieś problemy, to wtedy musi sobie z tym radzić sam i nie ma nikogo, kto by, realnie pomógł. Niby są jacyś, ZNAJOMI, których się od lat zna, ale to tylko tyle. Każdy lub prawie każdy sam zostaje z problemami, z trudnościami.
Ja zawsze byłem sam z tym, co mnie gnębiło, męczyło. Nie miałem żadnego wsparcia nawet w ojcu i matce, mimo że oni żyli i jeszcze żyją.
Tak samo, jeżeli chodzi o osoby w dalszej rodzinie. Jak jest taki los, to trzeba się z tym godzić.
Jestem sobie.