04-10-2018, 22:02
Nagranie Witolda Gadowskiego
https://www.youtube.com/watch?v=XgGeMJhkj_o
Dobrze, zmieniajmy III RP albo wprowadźmy sobie nawet i IV RP ale pod warunkiem że to będzie lepszy system od poprzedniego i nadal demokratyczny a nie quasi PRL BIS. Bo co z tego że przepędzicie sobie wszystkich byłych komuchów czy tych których uznacie za ich wspólników którzy zdradzili dawną Solidarność jak na ich miejsce wprowadzicie nowych towarzyszy. Bo co z tego że oni mówią że nienawidzą komuchów, co z tego że mówią że gardzą i gardzili PZPRem jak kopiują rozwiązania, narzędzia oraz metody od komunistów.
Pan Gadowski mówi że Czesław Kiszczak zaprosił do Okrągłego Stołu swoich ludzi tak? To czy tam przypadkiem nie było czasem braci Kaczyńskich? Oni te ustalenia podpisali mimo że nie musieli. Cześć osób po stronie solidarnościowej ich nie podpisała i Kiszczak im nie odstrzelił głowy. Między innymi nie podpisał Janusz Korwin Mikke czy Bronisław Komorowski. Czy w tej słynnej Magdalence gdzie miało dojść do zdrady i sprzedaży Polski ( wedle opowieści by PIS) jakieś libacji alkoholowej to tam nie było aby Lecha Kaczyńskiego? Czy w gabinecie zdrajcy Lecha Wałęsa to aby nie pracowali bracia Kaczyńscy? Nie przypominam sobie aby oni tam pracowali przymusowo. Czy aby Porozumienie Centrum i pozakładane przez nich spółki nie skorzystały na prywatyzacji państwowego majątku po 1989 r.?
Pan Gadowski twierdzi że trzeba było wolność i niepodległość okupić krwią, tak jak w 1918 r. że bez żadnej walki zbrojnej, bez wiszących komuchów to nie było żadne wyzwolenie.
Dobrze, ale kto miał tego dokonać i tak właściwie czym? Solidarność po stanie wojennym była już rozbita. 10 milionów ludzi należących do Solidarności było już fikcją, powiem nawet więcej nawet 10 tys. ludzi nie było zdeterminowanych do tego żeby walczyć z nimi na śmierć i życie. Mówią to praktycznie wszyscy Solidarnościowcy jeśli ich tylko o to zapytać i to ze wszystkich stron a nie tylko z tej tzw " zdradzieckie strony". Ilu członków Solidarności zatrzymany podczas wprowadzania stanu wojennego? Ponad 10 tys. osób. To byli najgorliwsi, najtwardsi ludzie jeszcze przed stanem wojennym zdecydowanie na wszystko, nawet na wojnę domową. Jednak już po stanie wojennym znacząca cześć z nich zatraciła wiarę w powodzenie, nie chcieli się narażać, nawet protestów za specjalnie nie chcieli a co dopiero walki zbrojnej. Tak na marginesie wraz z zakończeniem stanu wojennego to nawet cześć z nich nie wyszła z więzienia i z różnych miejsc internowania. Do tego broń palna Solidarności została skonfiskowana, wszystkie środki pieniężne zostały skonfiskowane, nie było czym strzelać. Wszyscy nasi zachodni sojusznicy z USA na czele nie chciały wtedy walki na śmierć i życia. Zadeklarowały że ani nam nie dostarczą broni, ani pieniędzy na załatwienie tej broni z innego źródła ani tym bardziej że tutaj wjadą do nas na czołgach i wesprą wojnę. Niczym, ani czołgami, ani wozami bojowymi, ani samolotami czy śmigłowcami, ani nawet strategicznie.
Ta walka sprowadzała by się wobec tego do tego że mniej niż 10 tys. osób poszło by na wozy bojowe, czołgi czy inne ciężki sprzęt, na uzbrojonych i przeszkolonych żołnierzy, czy też ZOMO, Milicje jak i inne formacje z prętami, pałkami, nożami rzeźnickimi czy koktajlami mołotowa. Ludzie nie mieli żadnej swojej prywatnej broni palnej, co najwyżej szable po dziadku a w pewnym momencie PRLU i nawet ona przez system zaczęła być podejrzana i niewskazana. Trzeba też dodać że po drugiej komunistycznej stronie było przynajmniej 200 tys. ludzi różnych formacji mundurowych, zmobilizowanych, zindoktrynowanych i zdyscyplinowanych. Tam nie było żadnego rozprężenia, żadnego wewnętrznego buntu, żadnej woli zmiany systemu i nie według wersji PRLowskie propagandy tylko sami to stwierdzili historycy badający temat już po 1989 r.
Co jeszcze istotne, już od początku lat 80-tych panował już kryzys gospodarczy i było wiadomo, przynajmniej niektóre osoby wiedziały a już na pewno PZPR że po tym kryzysie ekonomicznym będzie następny co objawiło się kryzysem gospodarczym od początku lat 90-tych. Nie dlatego że obalono komunę, nie przez transformacje, nie przez Balcerowicze ani innych neoliberałów, nie przez zachodzie państwa, ani nie przez to jak to mawiają niektórzy że " nie wybiliśmy ani nie przepędziliśmy tych wszystkich komuchów" tylko kryzys ten był w prostej linii konsekwencją poprzedniego systemu PRLowskiego, modelu gospodarki odgórnie sterowanej scentralizowanej i mylnych planów ekonomicznych. Bez względu czy od 1989 r. rządziła by nadal PZPR, czy by rządziło PC czy ktokolwiek inny. Z powodu tego pogłębiającego się kryzysu gospodarczego wojna domowa nie była dobrym pomysłem bo w takich warunkach nie rozwiązuje się żadnego kryzysu, nawet małego a lata 90-te wobec takich realiów były by jeszcze biedniejsze. Solidarność w tamtym momencie niczego by nie wygrała tylko zostali by wystrzelani jak kaczki brzydko mówiąc. Nie przy takiej dysproporcji sił, nie przy takiej różnicy w przeszkoleniu, w uzbrojeniu. Mimo ze był kryzys to i tamci i tak mieli więcej pieniędzy niż biedna Solidarność. Nic już nie zostało z tych amerykańskich pieniędzy. To już więcej sensu i więcej minimalnych szans na powodzenie miało Powstanie Warszawskie. Tam to chociaż było i więcej żołnierzy i więcej jakiejkolwiek broni palnej, więcej amunicji i więcej wszystkiego. Mało kto chce dzisiaj o tym pamiętać ale idąc od 1983 r. nikt w Polsce nie chciał wojny domowej. Bardziej radykalny odłam Solidarności na czele z panem Gwiazdą nie miał poparcia w narodzie. Ludzie byli sterroryzowani, zastraszeni, pesymistyczni, w tym właśnie te prawie 10 milionów ludzi w Solidarności. Nie trzeba było być zdrajcą żeby mieć takie podejście a te podejście było ugruntowane faktami. Fakty przemawiały przeciwko takiemu zbrojnemu rozwiązaniu i nasi sojusznicy nam nawet je odradzali mówiąc że to będzie rzeź niewiniątek. Jeszcze wtedy też nie wiadomo było jak się zachowa armia radziecka stacjonująca w dużej masie na naszym terenie. Można było sobie przypuszczać że nie zrobią nic co było rozpatrywane jako możliwy scenariusz ale nie było pewności. Gdyby nawet nie ruszyli to i tak tzw polskie, komunistyczne siły poradziły by sobie z grupą na przykład 5 tys. ludzi. Lata 90-tr również nie były dobrym momentem na tego typu działania, na zerwanie umowy okrągłego stołu bo raz że kryzys gospodarczy i powszechna bieda a dwa że aktywa ludzkie w byłych PZPRowcach były jeszcze silne. To nie byli wtedy jeszcze starzy ludzie. My jeszcze wtedy nie mieliśmy nowych kadr czy to w wojsku, wywiadzie, policji czy jakichkolwiek innych służbach mundurowych które ewentualnie mogły by z nimi walczyć. Średni czas na wyszkolenie porządnego żołnierza czy agenta wywiadu to 10 lat. Tak poza tym w latach 90-tych naród podobnie jak i po 1983 r. nie chciał żadnej wojny, nie było wcale takiej woli. Ludzie byli skupieni na tym żeby uzbierać na swoje utrzymanie, wykarmienie rodziny a z tym były duże problemy, nie dlatego że kryzys ekonomiczny został zaprojektowany i sztucznie wprowadzony przez PZPR, Balcerowicza, SLD czy kogokolwiek innego tylko on był rachunkiem za politykę ekonomiczną w zasadzie całego PRLu od 1944 r do 1989 r. Socjalizm na taką skale kosztuje bardzo dużo. To nie jest jakiś tam mały kryzysik który potrwa sobie może z góra 10 lat i wtedy już wszystko będzie dobrze.
https://www.youtube.com/watch?v=XgGeMJhkj_o
Dobrze, zmieniajmy III RP albo wprowadźmy sobie nawet i IV RP ale pod warunkiem że to będzie lepszy system od poprzedniego i nadal demokratyczny a nie quasi PRL BIS. Bo co z tego że przepędzicie sobie wszystkich byłych komuchów czy tych których uznacie za ich wspólników którzy zdradzili dawną Solidarność jak na ich miejsce wprowadzicie nowych towarzyszy. Bo co z tego że oni mówią że nienawidzą komuchów, co z tego że mówią że gardzą i gardzili PZPRem jak kopiują rozwiązania, narzędzia oraz metody od komunistów.
Pan Gadowski mówi że Czesław Kiszczak zaprosił do Okrągłego Stołu swoich ludzi tak? To czy tam przypadkiem nie było czasem braci Kaczyńskich? Oni te ustalenia podpisali mimo że nie musieli. Cześć osób po stronie solidarnościowej ich nie podpisała i Kiszczak im nie odstrzelił głowy. Między innymi nie podpisał Janusz Korwin Mikke czy Bronisław Komorowski. Czy w tej słynnej Magdalence gdzie miało dojść do zdrady i sprzedaży Polski ( wedle opowieści by PIS) jakieś libacji alkoholowej to tam nie było aby Lecha Kaczyńskiego? Czy w gabinecie zdrajcy Lecha Wałęsa to aby nie pracowali bracia Kaczyńscy? Nie przypominam sobie aby oni tam pracowali przymusowo. Czy aby Porozumienie Centrum i pozakładane przez nich spółki nie skorzystały na prywatyzacji państwowego majątku po 1989 r.?
Pan Gadowski twierdzi że trzeba było wolność i niepodległość okupić krwią, tak jak w 1918 r. że bez żadnej walki zbrojnej, bez wiszących komuchów to nie było żadne wyzwolenie.
Dobrze, ale kto miał tego dokonać i tak właściwie czym? Solidarność po stanie wojennym była już rozbita. 10 milionów ludzi należących do Solidarności było już fikcją, powiem nawet więcej nawet 10 tys. ludzi nie było zdeterminowanych do tego żeby walczyć z nimi na śmierć i życie. Mówią to praktycznie wszyscy Solidarnościowcy jeśli ich tylko o to zapytać i to ze wszystkich stron a nie tylko z tej tzw " zdradzieckie strony". Ilu członków Solidarności zatrzymany podczas wprowadzania stanu wojennego? Ponad 10 tys. osób. To byli najgorliwsi, najtwardsi ludzie jeszcze przed stanem wojennym zdecydowanie na wszystko, nawet na wojnę domową. Jednak już po stanie wojennym znacząca cześć z nich zatraciła wiarę w powodzenie, nie chcieli się narażać, nawet protestów za specjalnie nie chcieli a co dopiero walki zbrojnej. Tak na marginesie wraz z zakończeniem stanu wojennego to nawet cześć z nich nie wyszła z więzienia i z różnych miejsc internowania. Do tego broń palna Solidarności została skonfiskowana, wszystkie środki pieniężne zostały skonfiskowane, nie było czym strzelać. Wszyscy nasi zachodni sojusznicy z USA na czele nie chciały wtedy walki na śmierć i życia. Zadeklarowały że ani nam nie dostarczą broni, ani pieniędzy na załatwienie tej broni z innego źródła ani tym bardziej że tutaj wjadą do nas na czołgach i wesprą wojnę. Niczym, ani czołgami, ani wozami bojowymi, ani samolotami czy śmigłowcami, ani nawet strategicznie.
Ta walka sprowadzała by się wobec tego do tego że mniej niż 10 tys. osób poszło by na wozy bojowe, czołgi czy inne ciężki sprzęt, na uzbrojonych i przeszkolonych żołnierzy, czy też ZOMO, Milicje jak i inne formacje z prętami, pałkami, nożami rzeźnickimi czy koktajlami mołotowa. Ludzie nie mieli żadnej swojej prywatnej broni palnej, co najwyżej szable po dziadku a w pewnym momencie PRLU i nawet ona przez system zaczęła być podejrzana i niewskazana. Trzeba też dodać że po drugiej komunistycznej stronie było przynajmniej 200 tys. ludzi różnych formacji mundurowych, zmobilizowanych, zindoktrynowanych i zdyscyplinowanych. Tam nie było żadnego rozprężenia, żadnego wewnętrznego buntu, żadnej woli zmiany systemu i nie według wersji PRLowskie propagandy tylko sami to stwierdzili historycy badający temat już po 1989 r.
Co jeszcze istotne, już od początku lat 80-tych panował już kryzys gospodarczy i było wiadomo, przynajmniej niektóre osoby wiedziały a już na pewno PZPR że po tym kryzysie ekonomicznym będzie następny co objawiło się kryzysem gospodarczym od początku lat 90-tych. Nie dlatego że obalono komunę, nie przez transformacje, nie przez Balcerowicze ani innych neoliberałów, nie przez zachodzie państwa, ani nie przez to jak to mawiają niektórzy że " nie wybiliśmy ani nie przepędziliśmy tych wszystkich komuchów" tylko kryzys ten był w prostej linii konsekwencją poprzedniego systemu PRLowskiego, modelu gospodarki odgórnie sterowanej scentralizowanej i mylnych planów ekonomicznych. Bez względu czy od 1989 r. rządziła by nadal PZPR, czy by rządziło PC czy ktokolwiek inny. Z powodu tego pogłębiającego się kryzysu gospodarczego wojna domowa nie była dobrym pomysłem bo w takich warunkach nie rozwiązuje się żadnego kryzysu, nawet małego a lata 90-te wobec takich realiów były by jeszcze biedniejsze. Solidarność w tamtym momencie niczego by nie wygrała tylko zostali by wystrzelani jak kaczki brzydko mówiąc. Nie przy takiej dysproporcji sił, nie przy takiej różnicy w przeszkoleniu, w uzbrojeniu. Mimo ze był kryzys to i tamci i tak mieli więcej pieniędzy niż biedna Solidarność. Nic już nie zostało z tych amerykańskich pieniędzy. To już więcej sensu i więcej minimalnych szans na powodzenie miało Powstanie Warszawskie. Tam to chociaż było i więcej żołnierzy i więcej jakiejkolwiek broni palnej, więcej amunicji i więcej wszystkiego. Mało kto chce dzisiaj o tym pamiętać ale idąc od 1983 r. nikt w Polsce nie chciał wojny domowej. Bardziej radykalny odłam Solidarności na czele z panem Gwiazdą nie miał poparcia w narodzie. Ludzie byli sterroryzowani, zastraszeni, pesymistyczni, w tym właśnie te prawie 10 milionów ludzi w Solidarności. Nie trzeba było być zdrajcą żeby mieć takie podejście a te podejście było ugruntowane faktami. Fakty przemawiały przeciwko takiemu zbrojnemu rozwiązaniu i nasi sojusznicy nam nawet je odradzali mówiąc że to będzie rzeź niewiniątek. Jeszcze wtedy też nie wiadomo było jak się zachowa armia radziecka stacjonująca w dużej masie na naszym terenie. Można było sobie przypuszczać że nie zrobią nic co było rozpatrywane jako możliwy scenariusz ale nie było pewności. Gdyby nawet nie ruszyli to i tak tzw polskie, komunistyczne siły poradziły by sobie z grupą na przykład 5 tys. ludzi. Lata 90-tr również nie były dobrym momentem na tego typu działania, na zerwanie umowy okrągłego stołu bo raz że kryzys gospodarczy i powszechna bieda a dwa że aktywa ludzkie w byłych PZPRowcach były jeszcze silne. To nie byli wtedy jeszcze starzy ludzie. My jeszcze wtedy nie mieliśmy nowych kadr czy to w wojsku, wywiadzie, policji czy jakichkolwiek innych służbach mundurowych które ewentualnie mogły by z nimi walczyć. Średni czas na wyszkolenie porządnego żołnierza czy agenta wywiadu to 10 lat. Tak poza tym w latach 90-tych naród podobnie jak i po 1983 r. nie chciał żadnej wojny, nie było wcale takiej woli. Ludzie byli skupieni na tym żeby uzbierać na swoje utrzymanie, wykarmienie rodziny a z tym były duże problemy, nie dlatego że kryzys ekonomiczny został zaprojektowany i sztucznie wprowadzony przez PZPR, Balcerowicza, SLD czy kogokolwiek innego tylko on był rachunkiem za politykę ekonomiczną w zasadzie całego PRLu od 1944 r do 1989 r. Socjalizm na taką skale kosztuje bardzo dużo. To nie jest jakiś tam mały kryzysik który potrwa sobie może z góra 10 lat i wtedy już wszystko będzie dobrze.
Sądzę że pan Jacek jednak znajdzie pewien sposób. 