Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Problem z Olgą Tokarczuk
#1
Jakiś czas temu wybuchła afera ze słowami Olgi Tokarczuk

W komentarzu podejmuje go ten autor m.in

https://www.youtube.com/watch?v=WpZb8dSzyVY

Jak dla mnie nieco sztuczna i źle tłumacząca rzeczony problem.
Błędnie bądź celowo kieruje się ją na niewłaściwy tory, mianowicie podbijające aferę.


Co mogę dodać od siebie?

Czytałem " Księgi Jakubowe"

Czy jest to książka dla każdego? Nie, nie jest.
Nie jest choćby dla osób które mają o niej wyrobioną opinię przed przeczytaniem, zwłaszcza negatywną.
Jeśli widza książkę przed jej lekturą a postrzegają jej autorkę negatywnie, nie wspominając że życzą śmierci, czy zachęcają żeby wyjechała z kraju albo żeby ktoś ją zmusił koniecznie do wyjechania.

Jeśli ktoś czytał zwykle zideologizowanych, wyraźnie prawicowych recenzentów/polityków/twitterowiczów którzy wypowiadają się o tej książce i zniechęcają do jej przeczytania snując nieprawdziwy obraz autorki/tej książki.
Moim zdaniem te osoby zwykle są na tyle świadome i oczytane że intencjonalnie manipulują. Przedstawiają książkę nieuczciwe, pod swoich odbiorców.
W sieci i nie tylko w sieci mamy jak najbardziej do czynienia z "targetowaniem przekazu" czyli komentator/autor/polityk z góry wie jakich ma czytelników/wyborców i z góry wie co chcą usłyszeć a czego nie i jakie mogą być ich reakcje.

Czy trzeba mieć pewne kompetencje żeby ją przeczytać i co najważniejsze zrozumieć a wystarczy jedynie umiejętność samego czytania?
Tak trzeba mieć pewne kompetencje i nie, nie wystarczy umiejętność wyłącznie czytania.

Trzeba znać historię. Nie, nie trzeba być historykiem ale trzeba znać ponad zwyczajowy kanon czyli zazwyczaj szkolny i nazwijmy to polityczny czyli krótko mówiąc to jak niektóre/większość partii uczy i utwierdza niepełnej historii Polski oraz co może jeszcze ważniejsze praktykowania i wzmacniania błędów poznawczych.
Dlaczego trzeba znać?
Ponieważ większość dotychczas spotykanego oburzenia związanego z tą książką wynika z niczego innego jak... nieznajomości polskiej historii. Mianowicie dość specyficznej wizji opowiadania o niej jak o zmarłym czyli dobrze... albo wcale. Bo taką najczęściej się uprawia i taką cześć osób w Polsce uznaje za jedyną słuszną, jedyną prawdziwą, jedyną dopuszczalną a jeśli nie to innych trzeba zmusić do tego samego ostracyzmem, wyzwiskami czy tam domaganiem się odebrania obywatelstwa, uprzykrzenia życia itd.
Bo dla takich osób nie jest ważna prawda historyczna jako taka ale jej sama wizja, to jaka mu się ona najbardziej podoba i jaką by chciał żeby była.
Część osób zdaje się oczekiwać jakby tylko czytanki dla kilkulatków. Bo starsze dzieci mają już do czynienia raczej z bardziej złożonymi światami czyli nie takimi że świat jest tylko dobry albo tylko zły.

Większość napotkanych przeze mnie komentarzy internetowych, na różnych portalach, przede wszystkim tych niezadowolonych ( delikatnie mówiąc) dotyczy właśnie historii Polski.
Rzeczpospolita Obojga Narodów ani nie była w całości TYLKO dobra ani nie była w całości TYLKO zła. Była niepodległym ustrojem politycznym ale to nie oznacza już w samo w sobie że nie miała negatywnych aspektów.

Tak, ludy wschodzące w jej skład, etniczne mniejszości na ogół chciały się wyzwolić.
Tak, klasa chłopska chciała się wyzwolić spod panowania arystokracji.

Tak, pas wschodni Rzeczpospolitej Obojga Narodów przez nasze elity był traktowany jako teren osadnictwa i kolonizacji.
Tak, był tzw zapleczem żywnościowym, ujmując dyplomatycznym językiem.
Nie, część terenu zajmowanego przez Rzeczpospolite Obojga Narodów nie była terenem typowo polskim.

Tak na ogół mieszczaństwo zwykle nie lubiło się z arystokracją i z chłopstwem.

Tak, na ogół ludność z powodu klas a najbardziej tego co z nich wynikało była spolaryzowana.

Poza tym Polacy, często " niższych stanów" w jakiś sposób zwykle lubili się jak i też przyjaźnili z mniejszościami etnicznymi.


Co do reszty tzw " kompetencji"
Trzeba zmagać się ze specyficznym językiem stylizowanym na tamtą epokę.
Jest to zadanie raczej ambitne i lekko karkołomne.

Co do reszty ocen czy zarzutów które pojawiają się pod adresem książki czy autorki.

Nie, Polacy nie są ukazani tylko negatywnie.
Mniejszości narodowe nie są ukazane tylko pozytywnie czy wyłącznie jako ofiary.
Rzeczpospolita Obojga Narodów nie jest pokazana tylko negatywnie ani głównie negatywnie.
To jest o wiele bardziej wymieszane.
Główna postać czyli Zyd Jakub Frank jest tak na prawdę czarnym charakterem i postacią która tam przejawia najwięcej cech negatywnych.
Jego sekta złożona głównie z Zydów to przecież głównie negatywny bohater zbiorowy.
Tolerancja religijna Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie była taka jak w wyobraźni jakiejś, pewnej części naszego społeczeństwa czyli w ich rozumieniu absolutna. Takiej że nie było ani jednego przykładu czy choćby dziesiątek nietolerancji.
Nietolerancyjność religijna nie polega tylko na spaleniu kogoś na stosie, utopieniu w stawie, przeciągnięciu przez koło czy "przesłuchiwaniem" rozżanonymi obcęgami.
To jest końcowa egzemplifikacja nietolerancji, czyli jeśli końcowa to są jej etapy wcześniejsze.
Nie, autorka nie zawarła tylko jednokierunkowych przykładów nietolerancji czyli dotyczących tylko jednego wyznania, tylko jednej narodowości.
Nie, w żadnym wypadku autorka nie przedstawiła Rzeczpospolitej Obojga Narodów jako pariasa Europy ani w kontekście epoki czyli XVIII w, bo tutaj rozgrywa się jej akcja ani w ogóle na przestrzeni całej historii.

To zazwyczaj twierdzą Ci którzy nie przeczytali omawianej książki jak i niektórzy komentatorzy/autorzy stricte prawicowi. Którzy to robią bo tak widać pojmują swoją funkcje i zależy im na zaspokojeniu swoich odbiorców.

Mimo że " Księgi jakubowe" to powieść historyczna czyli nie podręcznik historyczny jest to pozycja uczciwa pod katem historycznym.
Ani nie nader idealizująca ani nie demonizująca.

 Z pewnością duża uczciwsza niż niektóre jej nerwowe i agresywne oceny, pośpieszne niby recenzje zwykle spolityzowane, zideologizowane.

To nie jest właściwie żadne nowe spojrzenie na tamte czasy, to bardziej spojrzenie na te czasy jakie one były.



Czy wszystkie książki muszą być dla wszystkich?
Nie, nie wszystkie książki muszą być dla wszystkich.

Raczej dla mnie czymś dziwnym jest to że robi się zarzut że autorka mówi że nie jest dla wszystkich skoro ona właśnie nie jest.
Z uczciwości robi się przywarę.

Autor filmiku mówi że autorka powinna promować książkę, bo ona ma trafić pod strzechy. Czy nawet poprzez tą książkę promować całą literaturę.

To Olga Tokarczuk musiała by mówić nie o tej książce, lub zwyczajnie kłamać.

Gdyby to robiła to wtedy moim zdaniem zarówno autor tego filmiku jak i inni mogli by zwracać uwagę że robi to niewłaściwie.

Nie, nie każda książka musi być łatwa, nie każda książka z zasady musi mieć jak najszersze grono odbiorców bo inaczej to lepiej żeby nie powstała.


Co do tego elitaryzmu, mianowicie fragmentu w którym wesoły komentator mówi że na spotkaniu autorskim książkę do podpisania autorce podwały wcześniej trzy osoby a to zdaniem komentującego po to żeby nie mieć kontaktu fizycznego z tzw plebsem i porównywanie to do spotkania autorów fantasy na konwencie.
Nie chce tylko wspomnieć że autorka od kilku lat otrzymuje rożnego rodzaju pogróżki w tym pozbawienia życia.

Inny fragment komentarza. Autor wspomina że Maja Staśko napisała o zwracaniu książek do Olgi Tokarczuk nazywając je okaleczonymi tylko dlatego że zostały odesłane.

Nie, dlatego że wracały w rożnym stanie np. pomazane flamastrami, sprayem, ubrudzone czymś śmierdzącym, nadpalone, z rysunkami ( m.in szubienicy) itd.


Autor filmiku stosuje niewątpliwe chwyt retoryczny tłumacząc do kogo były kierowane te słowa czyli " nie dla idiotów"

Najpierw próbuje przekonać swoich odbiorców że to Olga Tokarczuk obraziła jego a później jeszcze bardziej stara się rozszerzyć grupę która ma się czuć obrażona. Nie, nie tą która mogła zostać ale która ma się czuć.
Czyli zaczyna rozciągać to na ludzi ze wsi i zaczyna przypisywać autorce własne refleksje że książka jest tylko dla wąskiego grona.
To że książka nie jest tylko dla wąskiego grona nie oznacza że jest dla wszystkich. Tak jak między 100 % a 0 % jest cała przestrzeń.
Widz filmiku ma nie dostrzegać że została całkowicie zatarta granica między zdaniem Maja a zdaniem Olgi Tokarczuk.
Przy pewnej erudycji autora czyli Krzysztofa Maja, łatwości wypowiadania się, pewnemu oczytaniu stawiam hipotezę że celowo manipuluje.

Olga Tokarczuk od 2018 roku systematycznie otrzymuje bardzo wulgarne, niektóre łamiące prawo wiadomości w różnej postaci od listów do maili więc sądzę że po takim czasie i po takiej ilości ma prawo nazwać tego typu określone osoby równiej takim mocnym określeniem jak " idiota".

Jeśli ktoś widuje regularnie wiadomości typu " Ty kłamliwa su*ko spalę Cię" czy " Ty *urwo odetnę Ci łeb" z powodu książki " Księgi Jakubowe" to już nie wymagajmy od niego delikatności i czułości.

Jak dla mnie to jest jakaś nowa definicja tego tzw " klasizmu" który Krzysztof Maj stara się dowieść. Podobnie jak inne osoby.
Bo  to oczywiście nie jest klasizm.


Celem uzupełnienia.

Urodziłem się na wsi, mieszkam na wsi, dobrze się z tym czuje.

Nie jestem żadnym tzw " wykształciuchem", jestem po szkole średniej.

Po przeczytaniu tej książki ani nie czuje się lepszy ani gorszy. Poprzez przeczytanie samej książki nigdzie nie aspiruje, jestem tam gdzie byłem.

Nie staram się nią, leczyć ego, nie jest lepcem na moje rany, to nie jest żaden lek na moje problemy.

Lubię historie. Im dłużej żyje, im mam więcej lat tym coraz mniej rozumiem, nawet z poziomu emocji reakcje części osób z naszego społeczeństwa, chodzi szczególnie o tę zideologizowaną która nie zna polskiej historii i nie lubi polskiej historii, całościowo, nie wybranych elementów.

Część Polaków rozumie samych siebie i swoją niewolę trwającą 125 lat ale nie rozumie czyjejś trwającej ponad 400 lat.
Jak my zostaliśmy " sprzedani " przez cześć polskiej arystokracji tak inni byli "sprzedawani" przez część swoich elit.
Zgoda elit nie oznacza że nie doszło do inkorporacji czy innego przejścia terytorium i podporządkowania innemu władztwu. To błędny argument.
Inaczej skoro Stanisław August Poniatowski podpisał akt zrzeczenia się to rozbioru nie było. Wedle takiej trajektorii myślenia.

Nie jesteś jak sadzę rodzinnym spadkobiercą ani królów polskich sprzed 400 ani 200 lat, nie jesteś również jak myślę spadkobiercą " więzów krwi" ich doradców, książąt i większości polskiej arystokracji.
Czyli to nie jest o Tobie. Nie jesteś 37 inkarnacją króla, 27 inkarnacją murgrabi.

Jeśli jesteś w stanie ocenić częściowo negatywnie żyjących polskich polityków to powinieneś umieć też ocenić podobnie nieżyjących polskich władców, jak i inne kręgi bliżej lub dalej władzy.
Nie tylko jak Ci wskaże określona partia polityczna, ulubiony you tuber tuber, ulubiona gazeta polityczna czy tam ulubiony twiterrowicz autorytet.
Powie że tak było i teraz możesz tak myśleć.


Oczywiście książka nie jest tylko o tym, jest częściowo o tym. W dużej mierze do tego sprowadza się jej duża część natarczywych ataków, w tym szczególnie tych różnych anonimów o podanej przeze mnie treści przesyłanych w rożnej formie. Dlatego też musiałem podjąć także i ten poważny wątek.


Jeśli chodzi o polską historię to na ogół i generalnie uważam ją za głównie udaną, w porównaniu z innymi krajami w większości uważam ją za lepszą.
Nie mam kompleksu polskiej historii, nie ma tu sugestii z mojej strony że " inni byli lepsi" anie jeśli chodzi o mnie ani tak na prawdę jeśli chodzi o " Księgi jakubowe".
To jest CZYJEŚ zdanie, nie Twoje, zdanie które ma być antagonizujące, ludzie zwykle wtedy nie czytają tego czego dotyczy dana ocena " ulubionego polityka" czy innej " gwiazdy dziennikarstwa" która podobno nigdy się nie myli. Uważają że skoro on tak powiedział że tak jest, to jest, ja nie czytam, ja mu ufam.
To nie dotyczy akurat wyłącznie tej książki ale też i innych tematów.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości