Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Picie alkoholu / Alkoholizm.
#1
Jak wygląda u Was kwestia tego uzależnienia, bądź jeszcze może nie można nazwać tego uzależnieniem?

Sam jestem trzeźwym alkoholikiem od ponad 8 lat. Bardzo zmieniło się moje podejście do alkoholu odkąd sam niepije. Patrze na ludzi pijanych z odrazą, a tzw humor pijacki budzi we mnie najgorsze emocje Angry
"Every day above ground is a good day"
[Obrazek: giphy.gif] [Obrazek: 7HJSGks.jpg]
Odpowiedz
#2
To może ja się wypowiem, bo ostatnio odkryłam u siebie takiż problem...
Alkohol sporadycznie piłam od 16 roku życia. Raz na miesiąc jakieś piwo, dwa, czasem nawet rzadziej... Głównie w celu "rozruszania się" towarzyskiego - odwaga, pewność siebie itd.
 W 2011r. powód picia się zmienił troszkę. Pewne zdarzenia życiowe, mega depresje, co raz jakieś tam piwko na zły nastrój..
Potem wakacje 2012 - (nie pracowałam, to były wakacje w czasie studiów) piwo kilka razy w tygodniu, po kilka, z pewnym użytkownikiem tegoż forumka /w wersji jeszcze działającej/. W trakcie studiów w tygodniu w ogóle nie piłam, za to w weekendy... praktycznie zawsze. Do momentu kiedy zaczęłam dodatkowo szkołę zaoczną, a potem studia zaoczone - wtedy w weekendy w ogóle nie piłam bo wiedziałam, że nie dam rady wstać następnego dnia na zajęcia.
Sytuacja się trochę pogorszyła od kiedy wyprowadziłam się z domu (w listopadzie ubiegłego roku). Wcześniej zdarzało mi się czasem wypić jakieś piwo samotnie w domu "do komputera", ale od czasu wyprowadzki działo się to częściej - 3-5 razy w tygodniu. A do tego oczywiście jakieś piątkowe czy sobotnie wyjście na miasto z facetem czy znajomymi. Nie pomagał fakt, że mój facet lubi sobie posmakować jakichś dziwacznych, nietypowych piw... Za każdym razem widząc jak on coś pije czułam psychiczną potrzebę wypicia alkoholu. Więc piłam.
Potem stresy w pracy, zwłaszcza na początku tego roku. Za każdym razem gdy byłam wkurzona lub zestresowana pracą - wypijałam sobie piwko w domu na rozluźnienie. I to tak jeszcze do niedawna.
Jakieś 2 tygodnie temu zaczęłam zauważać, że chyba coś jest nie teges. Zarządziłam w domu, że alkohol będziemy pić tylko w weekendy i nie chcę widzieć, jak mój facet pije piwo w środku tygodnia, bo źle to na mnie działa. Z początku w tajemnicy robiłam sobie drinki z wódką i z sokiem (CO ZA PATOLA), bojąc się, że to zauważy. (PATOLA X2)
W zeszłym tygodniu byłam na konsultacji u dietetyka. Pewna choroba niedawno wykryta sprawiła, że mam problemy z metabolizmem i chciałam coś z tym zrobić. Dostałam dietę na 6 tygodni i powiedziano mi, że podczas jej nie można pić alkoholu. W tym momencie poczułam przerażenie. Więc wiem, że coś jest nie tak skoro to poczułam. Nie pamiętam już kiedy miałam tak długą przerwę w alkoholu. Chyba przed 20-stką. Podczas dyskusji dietetyk zasugerowała mi, że może powinnam wybrać się do specjalisty od tych spraw... 
Wyznaczyłam sobie 16. lipca za początek diety. Od tego czasu nie zamierzam pić alkoholu. Jakie to głupie, ale głównym powodem jest dla mnie chęć schudnięcia... Tak. Raz na jakiś czas mogę wypić jedną(!) lampkę czerwonego piwa. Żadnego piwa (które było chyba kur...de podstawą mojej diety od kilku miesięcy, mówiąc w żartach)

To będzie pierwszy raz, kiedy postanawiam sobie zarzucić alkohol. Nie jestem alkoholikiem, ale wiem, że mój sposób życia prowadzi(ł) do tego, by nim zostać.
Odpowiedz
#3
Ja piję alkohol od 18-stego roku życia, najbardziej lubię piwo, wino i szampana, wino piję okazjonalnie, na rodzinnych spotkaniach typu imieniny, urodziny, szampana tylko w Sylwestra, jedno piwo bezalkoholowe w weekend, sobota lub niedziela (bezalkoholowe bo biorę leki).
Odpowiedz
#4
2 razy w życiu się tylko upiłam,po alkoholu mam wielką deprechę i chcę się zabić bądź krzywdzić.To nie dla mnie,więc nie piję,zwłaszcza że teraz zażywam leki psychotropowe.
Odpowiedz
#5
Czasami mi się zdarza, ale żeby to jakaś rewelacja była, to nie powiem. Ostatnio częściej chyba po bezalkoholowe piwo sięgałem niż po cokolwiek z procentami. Wypicie większej ilości (przy czym i tak znikomej dla pozostałych znajomych) przy moich lekach kończy się bardzo źle dla żołądka i do tego niestety bywało, że wieczór musiałem składać do kupy słuchając opowieści znajomych, bo fragmenty mi się urwały, a jakoś nie lubię takich atrakcji.
[Obrazek: 14VwQdJ.png]
Odpowiedz
#6
Ja rzadko piję alkohol . Czasami  mi się zdarza ale to te radlery częściej . Po 2 piwach zazwyczaj jestem senny . Sleepy
mój blog :  https://futblog.blogi.pl/    Smile Wink
Odpowiedz
#7
Mam prawie 39 lat pije piwko odkąd pamiętam kilka piw tygodniowo,Znajomi popijają a ja przy nich w towarzystwie samemu nie pijam.piwo zamula strasznie.
Odpowiedz
#8
Fazę 'na upicie się' już w swoim życiu zakończyłem. Do wódki mnie nie ciągnie wcale.
Piwo wypije czasem, albo dwa w towarzystwie, ewentualnie wino.
Nie mam na szczęście predyspozycji aby topić smutki w alkoholu.
Odpowiedz
#9
Pozwolcie, ze opisze Wam historie mojego pijanstwa, ku przestrodze. Ja jestem alkoholikiem bez dwoch zdan. Zaczynalem jak kazdy, jak bylem nastolatkiem, popijalem dla towarzystwa. Problem zauwazylem na studiach, ale problemem nie byl sam alkohol, bo wcale nie pilem wiecej od kolegow, tylko sposob w jaki sie po nim zachowywalem i jakie problemy sobie tworzylem. To oczywiscie wynikalo z mojej niesmialosci, problemu z kobietami i pewnosci siebie. Na codzien spokojny i kulturalny po wodce wpadalem w trans, bylem jak to sie mowi niezniszczalny. To dzialo sie raz na 100 razy, ale obrazalem kumpli, zachowywalem sie wulgarnie do kobiet, wdawalem sie w bojki i problemy z prawem. Pierwszy kontak z policja mial miejsce po tym jak zrobilem awanture na dworcu PKP. Zawinela mnie oczywiscie policja, zamkneli w pokoju bez klamki, ja bylem wsciekly, walilem piescia w dzrzwi az mi reka spuchla, odlalem sie na drzwi na posterunku a na izbe wytrzezwien wciagneli mnie po ziemi i zapieli w pasy na cala noc. Oczywiscie jak rano wytrzezwialem to ogromny wstyd byl, postawili mi zarzut obrazy funkcjonarjusza i zaklócanie porzadku publicznego i dostalem miesiac w zawieszeniu na rok. Oczywiscie obiecalem sobie poprawe, ale po tygodniu chlalem tak samo. Na 3 roku studiow mialem 2 warunki ze statystyki i z angielskiego. Generalnie to normalna sprawa wsrod studentow, ale trzeba bylo sie zapisac na zajecia do obcej grupy zeby to zaliczyc. Zapisalem sie. Do studentow z obcej grupy nie odezwalem sie ani razu, bylem odludkiem, alienem. Zrezygnowalem ze studiow krotko po tym i wrocilem do rodzinnego miasta, Szybko po mnie sie upomniala armia i trafilem do piechoty gorskiej. Tam nie bylo zbyt duzo okazji do picia ale po powrocie to sie dopiero zaczelo. Wrocilem do domu, po miesiacu zdiagnozowali u mnie cukrzyce. Przelezalem miesiac w szpitalu, gdzie lekarze polecali mi zeby nie pic za duzo alkoholu przy takiej przypadlosci. Mialem oczywiscie mocne postanowienie, ze sie poprawie i bede zyl zdrowo, ale wyszla z tego wszystkiego tylko dupa. Wrocilem do picia, z tym ze teraz pilem juz alkohole, ktore mialy nisko zawartosc cukru, czyli wodke i wina wytrawne. Po krotkim czasie wracajac z jakiejs popijawy, idac srodkiem ulicy zatrzymal mnie gliniarz po sluzbie, z ktorym wdalem sie w bojke. 24 godziny aresztu, dostalem zarzuty za czyn huliganski i puscili mnie do domu. Po miesiacu pilem sobie bialy rum w domu w sobote grajac w gre przez przegladarke z kolega i nastepnego dnia obudzilem sie w szpitalu ze zlamana noga i reka. Nic nie pamietalem, ale okazalo sie ze wsiadlem do auta i zderzylem sie czolowo z busem przeworzacym jakis zlom i wpadlem do rowu, a bus upadla na bok. Ten wypadek spowodowalem na 2 dni przed rozprawa sadowa w zwiazku o bojke z tym policjantem. Spedzilem przykuty do lozka jakies 4 miesiace, potem 3 miesiace rehabilitacji. Po tym wszystim jakies pol roku mi zabralo zeby normalnie stawac na ta lewa noge. Jezeli chodzi o sprawy sadowe to mialem szczescie w swojej glupocie. Wypadek spowodowalem na 2 dni przed rozprawa o pobicie, na ktora sie oczywiscie nie stawilem bo lezalem w gipsie. Dlatego obie sprawy zostaly potraktowane osobno, jakbym nie mial zadnych innych zawiasow, bo gdyby te 2 sprawy mialy sie polaczyc w jedna, to potraktowanoby to jako recydywa i poszedlbym siedziec. No coz, nie na dlugo mnie to nauczylo pokory. Wyjechalem do UK i po krotkim czasie wrocilem do picia, staram sie to robic rozsadnie ale boje sie konsekwencji, poki co nic nie odwalilem. Pije glownie na weekendy, bo nie mam co ze soba zrobic. Chce teraz znalezc prace na sobote i niedziele zeby powstrzymac sie od picia. Praca zawsze mnie powstrzymuje od nalogu, to chyba jedyny sposob.

przepraszam za dlugi wywod, ale to chyba taka moja spowiedz, motywacja do zmain, przestroga dla was, bo moglem skonczyc gorzej

pozdrawiam Was
Odpowiedz
#10
Niezła historia, bardzo przypomina moją chociaż na moje szczeście po alku zero agresji a miłość do wszystkiego nawet do ludzi Big Grin
Pamietam jedna akcje jak przyjechalem do Irlandii i mieszkalem w strasznej dziurze gdzie jedyna rozrywka bylo chlanie... pamietam jak nam sie udzielil klimat jednego wariata, po pijaku zwykle spokojni ludzie (bez tego idioty) rozjebalismy wszsytko w domu, spaliliśmy meble w wielkim ognisku za domem... dobrze ze to wiocha byla i domy szeroko rozstawione i masa karzakow wszedzie wiec nie bylo tego widac za bardzo wiec nikt nie wezwal slużb Big Grin W kazdym razie strasznie negatywny wplyw potrafi miec towarzystwo dlatego trzeba uwazac na ludzi...
"Every day above ground is a good day"
[Obrazek: giphy.gif] [Obrazek: 7HJSGks.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości