Radosław Majdan o Czesławie Michniewiczu.
https://sport.interia.pl/czeslaw-michnie...Id,5807826
Jeśli liczyć korupcje w polskim futbolu od co najmniej 1970 r. to jest w to jakoś " umoczona" spora część polskiego środowiska futbolowego, włącznie z ekspertami, tuzami czy innymi autorytetami.
Korupcja z okresu PRLu nigdy nie była badana przez prokuratury, przez MO ( w sensie oficjalnego postępowania i publicznego działania) oraz pozostałych służb państwa czy komórek sportowych w tym organów związkowych poprzedniczki PZPNu.
Nigdy nie rozliczono tego okresu a wcale korupcja w polskim futbolu w tamtym czasie ( PRL) nie była mniejsza niż w okresie nagłośnionego działania Fryzjera tylko z tej epoki.
Można powiedzieć że korupcja czy inne przewinienia miały za PRLu jeszcze bardziej systemowy charakter niż w w tzw " okresie Fryzjera".
Piłkarze, trenerzy, działacze oraz sztaby w PRLu zarabiały tak mało w porównaniu do dzisiejszych, komercyjnych stawek że stwierdzono że to jest właściwie normalne a im się należy, społeczeństwo nie musi tego wiedzieć.
Społeczeństwo ludowe parło do tego żeby wszyscy zarabiali praktycznie tyle samo a jak były różnice płacowe to żeby je maksymalnie zatrzeć.
Jeśli przykładowy robotnik zarabiał 3-4 tysiące miesięcznie ( nie licząc trzynastek, bonusów i całej reszty) w PRLu a inna osoba, w tym choćby i właśnie sportowiec 6-8 tysięcy to już było bardzo źle widziane, wypominane a część domagała się żeby mu obniżyć, żeby PZPR albo jakiś związek wydały odpowiednia dyrektywę.
Oczywiście z miejsca taka osoba, nawet jak miała duże sukcesy, cieszyła się raczej powszechną sympatią, uznaniem czy szacunkiem w tym właśnie wielcy sportowcy były nazywane chciwcem, miał to być objaw braku skromności, że przez to nie solidaryzuje się z ludem miast i wsi.
Część była nawet tak radykalna że chciała takiego pozbawić wykonywanego zawodu i żeby tymczasowo w ramach nauczki poszedł nosić pustaki, wydobywał węgiel albo żeby latał z wiadrami z zaprawą. Nie były to wcale żadne żarty a takich osób wcale nie było mało.
https://sport.interia.pl/czeslaw-michnie...Id,5807826
Jeśli liczyć korupcje w polskim futbolu od co najmniej 1970 r. to jest w to jakoś " umoczona" spora część polskiego środowiska futbolowego, włącznie z ekspertami, tuzami czy innymi autorytetami.
Korupcja z okresu PRLu nigdy nie była badana przez prokuratury, przez MO ( w sensie oficjalnego postępowania i publicznego działania) oraz pozostałych służb państwa czy komórek sportowych w tym organów związkowych poprzedniczki PZPNu.
Nigdy nie rozliczono tego okresu a wcale korupcja w polskim futbolu w tamtym czasie ( PRL) nie była mniejsza niż w okresie nagłośnionego działania Fryzjera tylko z tej epoki.
Można powiedzieć że korupcja czy inne przewinienia miały za PRLu jeszcze bardziej systemowy charakter niż w w tzw " okresie Fryzjera".
Piłkarze, trenerzy, działacze oraz sztaby w PRLu zarabiały tak mało w porównaniu do dzisiejszych, komercyjnych stawek że stwierdzono że to jest właściwie normalne a im się należy, społeczeństwo nie musi tego wiedzieć.
Społeczeństwo ludowe parło do tego żeby wszyscy zarabiali praktycznie tyle samo a jak były różnice płacowe to żeby je maksymalnie zatrzeć.
Jeśli przykładowy robotnik zarabiał 3-4 tysiące miesięcznie ( nie licząc trzynastek, bonusów i całej reszty) w PRLu a inna osoba, w tym choćby i właśnie sportowiec 6-8 tysięcy to już było bardzo źle widziane, wypominane a część domagała się żeby mu obniżyć, żeby PZPR albo jakiś związek wydały odpowiednia dyrektywę.
Oczywiście z miejsca taka osoba, nawet jak miała duże sukcesy, cieszyła się raczej powszechną sympatią, uznaniem czy szacunkiem w tym właśnie wielcy sportowcy były nazywane chciwcem, miał to być objaw braku skromności, że przez to nie solidaryzuje się z ludem miast i wsi.
Część była nawet tak radykalna że chciała takiego pozbawić wykonywanego zawodu i żeby tymczasowo w ramach nauczki poszedł nosić pustaki, wydobywał węgiel albo żeby latał z wiadrami z zaprawą. Nie były to wcale żadne żarty a takich osób wcale nie było mało.