29-07-2018, 13:29
śniło mi się że ścigaliśmy się z Abc na koniu w czasach 19 wieku, ja na czarnym rumaku a on na białym i nikt nie wygrał bo czas był ten sam. Były to zawody publiczne a potem mnie na pojedynek na szable zmusił co biliśmy się zatarcie na śmierć i życie, dużo sobie ran zadaliśmy, ale nikt nie uzyskał przewagi bo i on jak i ja byliśmy znakomitymi szermierzami a na arenie dla vipów siedziała księżniczka królewska o pięknych, długich blond włosach i zielonych oczętach, bardzo szlachetna i wrażliwa na cierpienie ludzi, bardzo uczuciowa istota co kocha zwierzaki a najbardziej konie oraz kochając w swej duszy tylko jednego wojownika co bardziej kochała go niż mnie. Nie chciała żebym umarł ale ktoś musiał ten pojedynek przegrać. Walczyliśmy zacięcie i nic by się nie wydarzyło takiego, gdyby nie przypadkowe pośliźnięcie przeciwnika na ziemie co mogłem to wykorzystać i kiedy miałem abc już ostrzem przebijać księżniczka z trybun zadarła się płaczem, żebym tego nie robił i wtedy sobie uzmysłowiłem że on jest ważniejszy niż ja. widziałem jej lęk, strach, jej piękną twarz i jej niezapomniane oczęta co aż płonęły na myśl że zaraz się stanie coś czego Ona nie zniesie, nie wytrzyma i co ją zabije. Moje spojrzenie znów wróciło na przeciwnika, pozwoliłem mu się pozbierać i udawałem że uzyskuje przewagę aż w końcu opuściłem szable na dół a jego trafiła mnie na wylot w same serce. Wyleciała mi szabla z ręki i mój wzrok po raz ostatni padł na księżniczkę, na jej spojrzenie, jej oczęta i wyzionąłem ducha z obrazem jej pięknych ocząt opadając na ziemię.