26-08-2021, 8:45
Jaki obraz układa się z tragedii w Nangar Khel po latach? Co się stało w sierpniu 2007 roku w jednej z afgańskich wiosek i z czego to wynikało?
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci...zy/1mzs78g
https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/...zemla.html
Wystawia to słabe świadectwo naszym politykom, ministerstwom oraz wojsku.
Cytat : " Na brak doświadczenia nałożyły się także problemy ze sprzętem. Żołnierze od początku widzieli, że armia nie zapewni im wszystkiego, co niezbędne. Wiele elementów wyposażenia kupowali sami. Na miejscu okazało się, że problemy są niemal ze wszystkim – od podstawowej rzeczy w wojsku, jaką jest łączność, przez wyposażenie, choćby brak odpowiednich noktowizorów, aż po uzbrojenie. Wymowna jest historia dotycząca pojazdów hummvee, które żołnierze dostali od Amerykanów. Były stare, wysłużone i nieopancerzone. Żołnierze nie kryli swej złości i irytacji, a same hummery nazywali "jeżdżącymi trumnami". Interwencje u przełożonych niewiele zmieniały. Dopiero po latach okazało się, że ktoś w Warszawie przygotował dla armii USA dokumentacje, z której wynikało, że sami prosimy sojuszników o pojazdy właśnie w najstarszej i nieopancerzonej wersji."
Czym jest tzw syndrom Nangar Khel?
Cytat : " Tragedia, która rozegrała się w sierpniu 2007 roku w Afganistanie, swoje piętno odcisnęła nie tylko na siedmiu żołnierzach, którzy stanęli przed sądem. Jej pokłosiem jest także coś, co szybko okrzyknięto mianem "syndromu Nangar Khel". Żołnierze przebywający na misjach zaczęli bać się strzelać. Nie wiedzieli do końca, jak reagować na działania talibów. Także żandarmi i prokuratorzy nie byli pewni, jak postępować.
"Ludzie mówili, że misja trwa osiemnaście miesięcy. Sześć miesięcy przygotowań, sześć miesięcy działań, sześć miesięcy aresztu. Nic nie robiliśmy, bo po kiego mam się wychylać, jak mnie później wyprowadzą tak jak Borysa czy Osę" – wspomina w książce jeden z żołnierzy, który pojechał do Afganistanu wraz z kolejną zmianą.
Wyjątkowo gorzko brzmią słowa, które wieńczą książkę. To posłowie napisane przez gen. Waldemara Skrzypczaka. Były dowódca Wojsk Lądowych podkreśla, że sprawa Nangar Khel stała się symbolem "sponiewierania i splamienia żołnierskiej godności i honoru", a cała sprawa "zbrodni ludobójstwa" zrodziła się w salonach polityków, a nie pod nieszczęsną wsią w Afganistanie.
"A przecież politycy, którzy nas, żołnierzy, na wojny wysyłają, żadnej odpowiedzialności nie ponoszą. Wręcz troskliwie jej unikają. A niewielu z nich miało odwagę publicznie stanąć w obronie polskich żołnierzy" – kończy. "
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci...zy/1mzs78g
https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/...zemla.html
Wystawia to słabe świadectwo naszym politykom, ministerstwom oraz wojsku.
Cytat : " Na brak doświadczenia nałożyły się także problemy ze sprzętem. Żołnierze od początku widzieli, że armia nie zapewni im wszystkiego, co niezbędne. Wiele elementów wyposażenia kupowali sami. Na miejscu okazało się, że problemy są niemal ze wszystkim – od podstawowej rzeczy w wojsku, jaką jest łączność, przez wyposażenie, choćby brak odpowiednich noktowizorów, aż po uzbrojenie. Wymowna jest historia dotycząca pojazdów hummvee, które żołnierze dostali od Amerykanów. Były stare, wysłużone i nieopancerzone. Żołnierze nie kryli swej złości i irytacji, a same hummery nazywali "jeżdżącymi trumnami". Interwencje u przełożonych niewiele zmieniały. Dopiero po latach okazało się, że ktoś w Warszawie przygotował dla armii USA dokumentacje, z której wynikało, że sami prosimy sojuszników o pojazdy właśnie w najstarszej i nieopancerzonej wersji."
Czym jest tzw syndrom Nangar Khel?
Cytat : " Tragedia, która rozegrała się w sierpniu 2007 roku w Afganistanie, swoje piętno odcisnęła nie tylko na siedmiu żołnierzach, którzy stanęli przed sądem. Jej pokłosiem jest także coś, co szybko okrzyknięto mianem "syndromu Nangar Khel". Żołnierze przebywający na misjach zaczęli bać się strzelać. Nie wiedzieli do końca, jak reagować na działania talibów. Także żandarmi i prokuratorzy nie byli pewni, jak postępować.
"Ludzie mówili, że misja trwa osiemnaście miesięcy. Sześć miesięcy przygotowań, sześć miesięcy działań, sześć miesięcy aresztu. Nic nie robiliśmy, bo po kiego mam się wychylać, jak mnie później wyprowadzą tak jak Borysa czy Osę" – wspomina w książce jeden z żołnierzy, który pojechał do Afganistanu wraz z kolejną zmianą.
Wyjątkowo gorzko brzmią słowa, które wieńczą książkę. To posłowie napisane przez gen. Waldemara Skrzypczaka. Były dowódca Wojsk Lądowych podkreśla, że sprawa Nangar Khel stała się symbolem "sponiewierania i splamienia żołnierskiej godności i honoru", a cała sprawa "zbrodni ludobójstwa" zrodziła się w salonach polityków, a nie pod nieszczęsną wsią w Afganistanie.
"A przecież politycy, którzy nas, żołnierzy, na wojny wysyłają, żadnej odpowiedzialności nie ponoszą. Wręcz troskliwie jej unikają. A niewielu z nich miało odwagę publicznie stanąć w obronie polskich żołnierzy" – kończy. "