26-10-2020, 10:05
Temat aborcyjny od strony politycznej.
Według mnie Jarosław Kaczyński się cieszy, osiągnął swoje cele. W mojej ocenie chodziło o :
1. Już od kilku lat partia rządząca i prezydent Andrzej Duda byli krytykowani przez środowiska kościelne, własny elektorat szczególnie twardy że utrzymują konsensus aborcyjny, że ulegają tzw " czarnym protestom", sprzeniewierzyli się wartościom, a czasami do tego że są przez to "lewaccy". W momencie pewnego kryzysu jaki teraz przechodzi PIS z przyległościami, spadających sondaży nadarzyła się szansa żeby spróbować odbudować poparcie/ wzmocnić już istniejące, wśród lekko rozczarowanych.
2. W całym kraju fala protestów po wyroku TK, jest okazja żeby zrzucić winę za covid 19 i wszelkie jego efekty, choćby zaniedbania własne na te grupy bo chodzą tłumami. Wręcz idealny winny.
3. Zmiana tematu, za bardzo wszyscy włącznie z własnym elektoratem koncentrowali się na rządzie i jego instytucjach, błędach oraz aferach, za bardzo te kwestie zdominowały sferę publiczną to teraz to będzie na pierwszym planie. Wojenki światopoglądowe mówiąc kolokwialnie grzeją jak mało co. Teraz w interesie partii rządzącej tak naprawdę jest utrzymywać ten stan jak najdłużej. Bo co zaraz się wycofają, wojenka się skończy i trzeba będzie sobie szukać innego tematu zastępczego.
Nie było by może aż takiego porażającego efektu wygodnego dla władz i jej ośrodków gdyby nie " pomoc" drugiej strony czyli protestujących a właściwie najbardziej aktywnych, zradykalizowanych. Nie było by takiego efektu gdyby nie ataki na kościoły. Nie było by takiego efektu gdyby te różne osoby nie zachowywały się jak " małpy w cyrku". Protestować też trzeba umieć. Mnie nie przekonuje taktyka " im bardziej się wydrzemy, im bardziej zbluzgamy, im bardziej pogrozimy, pogonimy "sukienkowych", pomalujemy budynki, poniszczymy pomniki tym lepiej". Według mnie to wręcz odwrotnie. Może to byłoby jakoś tam skuteczne ale w innym kraju niż nasz, gdzie jakieś " rozwiązanie" się sprawdza nie oznacza że po przeniesieniu do Polski będzie tak samo.
Według mnie Jarosław Kaczyński się cieszy, osiągnął swoje cele. W mojej ocenie chodziło o :
1. Już od kilku lat partia rządząca i prezydent Andrzej Duda byli krytykowani przez środowiska kościelne, własny elektorat szczególnie twardy że utrzymują konsensus aborcyjny, że ulegają tzw " czarnym protestom", sprzeniewierzyli się wartościom, a czasami do tego że są przez to "lewaccy". W momencie pewnego kryzysu jaki teraz przechodzi PIS z przyległościami, spadających sondaży nadarzyła się szansa żeby spróbować odbudować poparcie/ wzmocnić już istniejące, wśród lekko rozczarowanych.
2. W całym kraju fala protestów po wyroku TK, jest okazja żeby zrzucić winę za covid 19 i wszelkie jego efekty, choćby zaniedbania własne na te grupy bo chodzą tłumami. Wręcz idealny winny.
3. Zmiana tematu, za bardzo wszyscy włącznie z własnym elektoratem koncentrowali się na rządzie i jego instytucjach, błędach oraz aferach, za bardzo te kwestie zdominowały sferę publiczną to teraz to będzie na pierwszym planie. Wojenki światopoglądowe mówiąc kolokwialnie grzeją jak mało co. Teraz w interesie partii rządzącej tak naprawdę jest utrzymywać ten stan jak najdłużej. Bo co zaraz się wycofają, wojenka się skończy i trzeba będzie sobie szukać innego tematu zastępczego.
Nie było by może aż takiego porażającego efektu wygodnego dla władz i jej ośrodków gdyby nie " pomoc" drugiej strony czyli protestujących a właściwie najbardziej aktywnych, zradykalizowanych. Nie było by takiego efektu gdyby nie ataki na kościoły. Nie było by takiego efektu gdyby te różne osoby nie zachowywały się jak " małpy w cyrku". Protestować też trzeba umieć. Mnie nie przekonuje taktyka " im bardziej się wydrzemy, im bardziej zbluzgamy, im bardziej pogrozimy, pogonimy "sukienkowych", pomalujemy budynki, poniszczymy pomniki tym lepiej". Według mnie to wręcz odwrotnie. Może to byłoby jakoś tam skuteczne ale w innym kraju niż nasz, gdzie jakieś " rozwiązanie" się sprawdza nie oznacza że po przeniesieniu do Polski będzie tak samo.